no właśnie konradnba zależy jak na to spojrzeć... z jednej strony film prosty, a z drugiej ciężki
ja mówię ciężki, nie trudny, to jest różnica ;) nie w zrozumieniu jest trudny, to oczywiście nie
ciezki jak kazdy dobry dramat. No chyba mi nie powiesz, ze klimat tego filmu i scenariusz naleza do tych wyjatkowo lekkich?
Przyznałbym rację jakby nie ta patetyczna gadka na koniec podczas tego "szkolnego sądu", która jak dla mnie zniszczyła klimat. Liczyłem że Pacino "wymieni uwagi" krótko z dyrektorem ale niestety mieliśmy typową przemowę jak we wszystkich filmach z sądami/szkołami made in USA. Poza tym film robi ogromne wrażenie, oczywiście nie będę wyjątkiem jeśli wskażę tango, jazdę samochodem, ale i tak za mną chodzi ciągle jedna kwestia: "jeszcze tu jesteś?" no po prostu majstersztyk .
Sama przemowa była bardzo dobra. Mnie razi jedynie ta burza oklasków jak Charlie i Slade wychodzą z tej sali. Przecież większość uczniów tej szkoły to byli ludzie w stylu George Willisa jr. a więc bogaci i nadęci, do szkoły dostali się dzięki bogatym rodzicom. To czemu klaszczą? Trzech z nich zawieszono w prawach ucznia, a Willis nie dostał żadnej pochwały. Za to Charlie, który pochodził z biednej rodziny i którego nikt nie lubił "wygrał" ten proces. Ta scena byłaby idealna gdyby Charlie i Slade wychodzili w kompletnej ciszy. Zrobiłoby to lepsze wrażenie.
Oczywiście że to też średnio wygląda. Jakoś nie wiem, patos który tam się pojawił nie pasuje mi - odnosząc do całości filmu. Przemowa była dobra jeśli idzie o grę Pacino, treść jaką chciał przekazać, ale nie ten potężny monolog niczym u Tolkiena. Jest to takie sztuczne uderzanie w honor, godność, w amerykańskim stylu (za długo). Nawet wolałbym dłuższą wymianę zdań z kobietą którą poznali po wyjściu z tego "sądu" czy scenę z wnukami co lepiej oddałoby jak wzajemnie wpłynęli na siebie i że chłopak zmienił życie (w pewnym sensie, oczywiście nie 100%towo pułkownika).
Ciężki? Nie cięższy niż Piękny umysł. Fakt, wyzwalający masę emocji. Ale ciężkie filmy to np. Millennium: Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet, Nieodwracalne czy choćby Seul contre tous, tudzież trylogia Pushera.
ale ja nie zamierzam sie licytowac od czego ten film jest "ciezszy" czy "lzejszy". nigdzie tez nie napisalam, ze jest to najciezszy film jaki widzialam. stwierdzilam jedynie fakt, ze jego tematyka jest przytlaczajaca, zwlaszcza dla osob, ktore nie ogladaja tego typu filmow zbyt czesto.
No i właśnie rzecz polega na tym, że nie jest to fakt, a subiektywna opinia. Dla mnie ten film nie jest ciężki. Pozdrawiam.
Ja przytoczyłem tylko inne dzieła dla porównania, czy coś w tym złego? Wg mnie Zapach kobiety nie jest przytłaczający ani ciężki w odbiorze. Pokazuje progres życiowy człowieka pogrążonego w swoim świecie, który zostaje wyrwany ze swojego utrapienia i stagnacji dzięki niepozornemu studentowi. Ale rozwój jest pozytywny a nie schyłkowy, jak np. w Zostawić Las Vegas.
Dramatyczna jest tutaj burzliwa scena - swoista puenta - w której Frank przechodzi kryzys emocjonalny, będąc na skraju załamania nerwowego w hotelowym pokoju. Finalnie wszystko kończy się happy endem w patetycznym stylu.
Twój trochę agitacyjny ton: "ciezki jak kazdy dobry dramat. No chyba mi nie powiesz, ze klimat tego filmu i scenariusz naleza do tych wyjatkowo lekkich" sugerował, że twierdzisz, iż nie można z tobą polemizować odnośnie oddziaływania filmu na poszczególnych odbiorców, bo tylko twoje odczucia są najprawdziwsze. A na tym polega dyskusja, żeby się wymieniać indywidualnymi spostrzeżeniami.
Myślę, że po prostu źle dobrałaś słownictwo. ;)
Po pierwsze, mysle ze to ty zle odbierasz to co ja pisze;) i nie czytasz ze zrozumieniem.
I znowu powtorze sie, nigdzie nie napisalam, ze przytoczenie innych dziel jest czyms zlym. Jedynie stwierdzilam tego bezsens.
To ty tutaj starsz sie narzucic, ze twoja prawda jest najprawdziwsza. CHocby tym, ze juz wiesz na pewno co ja sobie myslalam lub ze nie mozna ze mna polemizowac. Moje slowa nie mialy na celu ucieczki od ewentualnej dyskusji.
Otoz, wyprowadze cie z bledu, nie mam nic przeciwko dyskusji, wrecz zdecydowanie lubie w niej uczestniczyc.
W ogole ten spor jest bezsensowny, poniewaz wiadomo, ze kazdy na swoj sposob moze odebrac dany film. Niektorzy moga na nim ryczec jak bobr a innych moze on w ogole nie ruszyc.
Chcialam jedynie powiedziec, ze nie zgadzam sie z tym, ze tematyka tego filmu jest lekka. Calkowicie rozumiem tych, ktorych ten film przytloczyl. Co, (zaznacze ktorys juz raz z rzedu) nie znaczy oczywiscie, ze nie ma miliarda ciezszych do przelkniecia filmow, litosci. Mnie np. w ogole nie rusza Forrest Gump, ale to nie znaczy, ze zamierzam wszystkim mowic, ze jest on nieporuszajacy, lekki lub prosty w odbiorze, poniewaz wiekszosc wzrusza sie na nim do bolu.
Trafiłaś w dziesiątkę. Gdy wchodzę na forum filmwebu i zabieram się za jakiś temat, moje motto brzmi: czytać bez zrozumienia.
Gdy zaś przytaczam coś w rozmowie dla porównania, to nie jest to złe - ale paradoksalnie bez sensu. Gdy natomiast piszę, podając argumenty za tym, że coś nie jest dla mnie przytłaczające, to nazywa się wmawianiem wszystkim swojego zdania i równoznacznym twierdzeniem, że według mnie tematyka filmu należy do lekkich. Cały ja...;)
Możesz się nie zgadzać z tym, że tematyka tego filmu jest lekka, ale zwróć uwagę, że nikt, poza tobą, nie użył określeń lekka lub wyjątkowo lekka. Wydaje mi się, że to nie ja tutaj czytam bez zrozumienia.
Ja podałem swoje argumenty za tym, dlaczego obraz Brest'a nie jest dla mnie przytłaczający i sądziłem, że można się do tego ustosunkować i że ewentualnie podasz swoje kontrargumenty, odnosząc się całościowo do filmu lub być może do poszczególnych motywów. Może udałoby mi się to poczuć, zrozumieć, co cię w nim przytłoczyło i skonfrontować z moimi odczuciami. Może przytłaczał cię fakt, że Frank był ślepy i wydawał się być przez to bezradny.
W próbie uzyskania od ciebie odpowiedzi przez pana egzekutora dlaczego ten film jest ciężki, wybroniłaś się skrajnie retorycznym pytaniem, jakoby ktoś mógł uznać go za "wyjątkowo lekki". Jakichkolwiek byś nie użyła określeń, nie dostałem od ciebie argumentów - dlaczego. Według ciebie ta wymiana zdań jest bezsensowna.
Nie obchodzi mnie, co większość uważa na temat jakiegoś filmu lub czy niektórzy ryczą jak bóbr, ale to, dlaczego ciebie przytłacza dzieło Brest'a. No chyba, że znajduje się to poza logiczną percepcją i wiąże się z twoimi podświadomymi uczuciami, to przestanę oczekiwać, że uda ci się to ubrać w słowa.
Nie uważam też, że wiem na pewno co sobie myślisz, bo skąd mógłbym to wiedzieć, jedynie stwierdziłem, co wg mnie sugerowała twoja wypowiedź. Chciałbym zwrócić honor, jeśli byłem w błędzie, co do tego, że nie można z tobą dyskutować. Tylko daj mi powód. :)
Pozdrawiam.